Rock

Rock rock rock rock
tańczy się
wylewa z siebie ostrość
muzyka czarna
czarne światła
mgła
trwa samotność
rock rock rock rock
powietrze tnie
gitary ostry warkot
bas strzępi uszy
i z każdą chwilą
twardsza robi się muzyka
z podłogą sufit nagle łączy się
a czas po mokrych
niewidzialnych ścianach spływa
rock rock rock rock
muzyka wpada
czasem w szał
wyzwala z głębi uczuć
się agresja
ciała gnie
niedostrzegalny wiatr
serce uderza
jak szybkostrzelna spluwa
rock rock rock rock
wojennych bębnów grzmot
chociaż to czarna
nie jest tu Afryka
perkusja czasem
też odezwie się
jak w czasie wojny
jakaś ciężka kolubryna
rock rock rock rock
dzika muzyka
dzika miłość
dzikie szczęście
w dzikim amoku
czasem idzie się na dno
nadzieja tonie
w niedopitym tanim płynie
rock rock rock rock
przychodzi czas
że nic nie słychać
nic nie widać
w siwym dymie
że coś się kończy
coś zaczyna się znów dziać
że w bezczasową
szarą strefę
gdzieś się płynie
rock rock rock rock
wyrywa z płyty
czarna ostra się kapela
w ogromnym ludzkim tyglu
miesza się
nadzieja
miłość
złość
niepewność jutra
i agresja
rock rock rock rock
wszystko się kończy
cichnie żywioł
gasną światła
do brzegu z odpłynięcia
wraca się
tam dzierżąc śliski
codzienności pejcz
malutka szara
rzeczywistość czeka