Obudziłem się wczesnym rankiem
Padał ciepły lipcowy deszcz
Na obozie byłem harcerskim
W środku lasu wśród starych drzew
Duża leśna była polana
Taka co to jawi się w snach
Gdzie się mają spełniać marzenia
I gdzie życie ma ostry smak
Tam wciąż z życiem trwały podchody
Każdy dzień był natchnionym dniem
Tam się żyło w cieniu przygody
I radosny brzmiał ciągle śmiech
Trąbka grała wartką pobudkę
Potem apel flaga na maszt
Na śniadanie kanapka z echem
A na obiad smażył się czas
I zdawało się że tak zawsze
Można będzie w beztrosce tkwić
W blasku Słońca w powietrzu leśnym
Tak z dnia na dzień spokojnie żyć
Tak się tylko kiedyś zdawało
Z czasem przygasł ogniska blask
Choć wszystkiego wciąż przybywało
Nagle zaczął kurczyć się czas
I tęsknoty także odeszły
Te co w góry chmury i las
Całą siłą kiedyś ciągnęły
Podnosiły duszę do gwiazd
Gwiazdy były w zasięgu ręki
Księżyc jasną pełnią się śmiał
Później gwiazdy w Kosmos uciekły
Księżycowi ktoś uśmiech skradł