Jaśkowice w przeszłości.
Jaśkowice to wioska leżąca nad Wisłą, przylegająca do prawego brzegu tej największej polskiej rzeki. Przez środek tej miejscowości przebiega w kierunku równoleżnikowym granica pomiędzy dwoma krainami geograficznymi: Pogórzem Wielickim od południa, którego najwyższym wzniesieniem w tej okolicy jest Góra Jaśkowicka /272 m.n.p.m./, a płaską niziną nadwiślańską nazywaną Rowem Wisły od strony północnej. Jaśkowice, to wioska, której praktycznie nie widać z daleka, ale za to z niej daleko widać. Z różnych jej części można podziwiać piękne okoliczne widoki. Patrząc na południe i południowy zachód dostrzegamy malownicze wzniesienia Pogórza Wielickiego. Obserwując krajobraz od strony północnej możemy podziwiać bardzo urozmaicony teren Wyżyny Krakowskiej z jej najbardziej na południe wysuniętymi obszarami, takimi jak Brama Krakowska i Garb Tenczyński
Wszędzie stąd blisko. Do Krakowa – około 25 km., do Skawiny – niewiele ponad 10 km., do Wadowic – około 20 km., niewiele dalej do Zatora i niespełna 50 km. do Oświęcimia. Przez miejscowość tą przebiega droga krajowa 44 łącząca Gliwice z Krakowem i linia kolejowa Oświęcim – Kraków Płaszów z przystankiem w Jaśkowicach.
Średniowieczna historia Jaśkowic.
W X wieku książę Mieszko I łącząc plemienne państewka słowiańskie leżące w dorzeczu Wisły i Odry utworzył państwo polskie. Ziemie, na których my żyjemy udało się włączyć do tego państwa prawdopodobnie już po śmierci Mieszka I, za panowania jego syna Bolesława Chrobrego.
W 1138 roku władca ówczesnej Polski, książę Bolesław Krzywousty podzielił polskie państwo pomiędzy swoich synów. Każdemu dał odrębną dzielnicę. Wyznaczył też decydującą o dalszym istnieniu państwa dzielnicę senioralną ze stolicą w Krakowie, który od połowy XI wieku uznawany był za stolicę Polski. Wtedy to tereny przez nas zamieszkałe stały się częścią krakowskiej dzielnicy senioralnej. W pierwszej połowie XIII wieku, walczący o tron krakowski, książę Konrad Mazowiecki zaczął tu sprowadzać wiernych sobie rycerzy z Mazowsza z rodu Radwanitów. Oni to mieli w przyszłości strzec polskości tych ziem, szczególnie wtedy, kiedy panowanie podległych królowi czeskiemu książąt śląskich sięgnęło terenów bliskich Krakowa. W 1274 doszło bowiem do tego, że książę krakowski Bolesław Wstydliwy po długoletniej wojnie, nadał księciu opolsko raciborskiemu Władysławowi I, ziemie leżące na wschód od Skawy, aż po rzekę Skawinkę. Przy dzielnicy senioralnej pozostawił jednak część posiadłości Radwanitów, stanowiących tzw.” korytarz radwanicki”, ciągnący się od dzisiejszych Jaśkowic w kierunku południowym, po obecne Brody. Tereny te w dokumencie Bolesława Wstydliwego występowały pod wspólną nazwą Trebol. Ta historyczna nazwa przetrwała do dnia dzisiejszego w postaci przysiółka Trzebol, będącego częścią sąsiadującej z Jaśkowicami wioski Wielkie Drogi. Przybywający tu w XIII wieku Radwanici, zastawali obszary bezludne, porośnięte lasem, będącym nieprzebytą pierwotną puszczą. Osadzali zapewne ci rycerze na tych terenach kmieci, którzy w zamian za wydzielone im łany pól karczowali puszczę, by uzyskać niezbędne do życia ziemie uprawne i zaopatrzyć się przy okazji w potrzebne do budowy swoich zagród drewno.
Nazwa Jaśkowice pojawia się po raz pierwszy w dokumentach w 1363 roku i ma brzmienie „Iascowice”. W jednym z takich dokumentów zapisano, że Jaśkowice położone są w ziemi krakowskiej „juxta fluvium Wyslam Inter Raduanos”, czyli pośród dóbr Radwanitów. Z treści innego dokumentu wystawionego w 1363 roku w kancelarii króla Kazimierza Wielkiego, dowiadujemy się, iż bracia Gaweł, Sądek i Jaszek synowie Wojsława dziedzica Kaliny sprzedali za 140 grzywien i karczmę w Zawadzie dobra Jaśkowice w ziemi krakowskiej, położone pośród dóbr Radwanitów – Andrzejowi Myszce herbu Gryf z Nieprześni. Gaweł, Sądek i Jaszek nie należeli już chyba do rodu Radwanitów skoro pieczętowali się herbem Topór. Herbem Radwanitów był Radwan – na czerwonym polu ułożona żółta chorągiew o trzech wąskich, opuszczonych ku dołowi płatach. Nad drzewcem chorągwi uwidoczniony był Krzyż. Z rodu Radwanitów pochodziła prawdopodobnie matka wymienionych wyżej braci.
Zachowało się w różnego rodzaju zapiskach kilka nazwisk właścicieli posiadłości w Jaśkowicach na przełomie XIV i XV wieku. W dokumentach spadkowych, procesowych lub dotyczących dziedziczenia, posagu czy wiana figurują takie osoby żyjące w tym czasie jak: Mikołaj vel Miczek Byczek, Paszek Radwan lub Węgrzyn – dziedzic Jaśkowic i Sosnowic oraz jego żona Formoza. Była też Elżbieta, żona Pietrasza z Witanowic i jej siostry Kachna, Anna i Małgorzata, dziedziczki Jaśkowic, jako córki Formozy. Z Małgorzatą ożenił się prawdopodobnie w 1422 roku Mikołaj z Rusocic herbu Zadora i tym samym ród Rusockich wszedł w posiadanie dóbr w tej miejscowości. Przez kolejne stulecie napotykamy w dokumentach dotyczących Jaśkowic właścicieli wywodzących się z tego rodu i używających w zależności od okoliczności albo nazwiska Rusocki, albo też Jaśkowski.
Jaśkowice jako odrębna miejscowość kształtowały się na przestrzeni dłuższego okresu czasu. Rozgraniczenia między tą wioską a sąsiednimi Pozowicami / wtedy ta miejscowość nazywała się Powozowice i należała do klasztoru tynieckiego/ dokonano w 1490 roku. Zaczynała się ta granica od przykopy zwanej Przerwisko na Wiśle i biegła aż do miejsca zwanego Karaś /dziś to pole nazywa się Karosek/, przy którym usypano dwa kopce narożne. Dalej granica biegła przez wodę, pozostawiając po lewej stronie las i staw Tobra, z jednym brzegiem Wisły, jako przynależne do klasztoru, a brzeg, las i pole po prawej stronie aż do wymienionych wyżej kopców przy miejscu Karaś należące do Jana Rusockiego vel Jaszkowskiego. Dalej kopce graniczne usypane były aż do wielkiego lasu dębowego i od miejsca zwanego Karaś, aż do granicy trzebolskiej, gdzie usypany został ostatni kopiec. Podobnego rozgraniczenia dokonano między Jaśkowicami, a Brzezinką. Przeprowadził je podsędek ziemski krakowski Jan Świder wraz ze szlachcicem Stanisławem Orzechowskim z Przybysławic, mając do pomocy starych kmieci z Jaśkowic i Brzezinki. Zapisano wtedy, że granica posiadłości właściciela Jaśkowic Jana Rusockiego poczyna się od potoku Łazy, na którym ma on staw i na jego naprawę będzie brał ziemię z jednego brzegu stawu, zaś z drugiej strony ziemia będzie należeć do właściciela Brzezinki. Rzeką graniczną była również Pniówka, z której na mocy umowy zarówno właściciele Jaśkowic, jak i Brzezinki, mogli brać wodę do swoich stawów, których liczbę dokładnie określono. W tym rejonie zbiegały się również granice między Jaśkowicami, a Bęczynem i między Bęczynem, a Brzezinką. Wytyczono je ostatecznie w 1550 roku w wyniku ugody między Stanisławem Rusockim z Jaśkowic, a Stanisławem Grodowskim i Januszem Strzałą, dziedzicami Bęczyna. Rusocki został zobowiązany do usypania trzech granicznych kopców narożnych naprzeciw dwóch kopców nad wspomnianą już rzeka Pniówką. Od tych kopców granica miała biec do końca grobli stawów Rusockiego, a dalej według znaków uczynionych na wierzchowinie stawów po drogę zwaną przeczną, lub przecznicą, która to droga idzie ” nad Bęczynem, nad Jaśkowicami”.
Wgłębiając się w dawne dzieje, zastanawiamy się nad tym, jak wyglądały Jaśkowice w czasach średniowiecznych i chcemy się czegoś dowiedzieć o ówczesnym życiu mieszkańców tej wioski.. W 1464 roku był tu folwark i 13 łanów kmiecych. Wiemy to z dokumentu poświadczającego podział majątku po śmierci Mikołaja Rusockiego, którym dzielili się jego synowie: Leonard i Andrzej. Jaśkowice przypadły wtedy Andrzejowi. Wspominany już wcześniej Jan Rusocki, będący właścicielem Jaśkowic na przełomie XV i XVI wieku, był prawdopodobnie synem Leonarda i zalicza się go do opiekunów kościoła parafialnego w Pobiedrze /dzisiejszy przysiółek Paszkówki/. Jego syn Bernard był studentem Akademii Krakowskiej. Z parafią w Pobiedrze Jaśkowice były związane od samego początku istnienia. W 1416 roku Augustyn, pleban z Pobiedra, procesował się z kanonikiem krakowskim Klemensem Radomskim o dziesięcinę snopkową wszystkich kmieci z dwóch karczem – w Trzebolu i w Jaśkowicach. Była więc na początku XV wieku w Jaśkowicach karczma. W 1424 roku skazano Wiernka z Sosnowic za zabrania dwóch koni tutejszemu karczmarzowi.
I była też już w tych dawnych czasach droga, prawdopodobnie ta, którą obecnie oznacza się liczbą 44, bo w 1570 roku zanotowano, że ” stary gościniec z Krakowa do Oświęcimia przez Trzebol i Jaśkowice – w Jaśkowicach idzie przez długi, bardzo wąski wąwóz”…
Jaśkowice w drugiej połowie XVIII wieku.
Druga połowa osiemnastego stulecia to okres bardzo ważny i jednocześnie niesłychanie tragiczny dla państwa polskiego, które od unii lubelskiej w 1569 roku nazywano Rzeczpospolitą Obojga Narodów. Państwo obojga narodów, czyli Polski i Litwy – Korony Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Było to państwo ogromne, rozlokowane, na wielkich przestrzeniach między Bałtykiem, a Morzem Czarnym. W ciągu XVIII wieku państwo to jednak z każdym kolejnym dziesięcioleciem, coraz bardziej traciło swoją moc i polityczne znaczenie w ówczesnej Europie.
W 1772 roku rozpoczął się dla Rzeczpospolitej czas rozbiorów. Było ich w sumie trzy. Ostatni, w 1795 roku oznaczał kres istnienia I Rzeczpospolitej. Uczestniczyły w tych rozbiorach trzy państwa; Austria, Prusy i Rosja. Pierwsze dwa , były państwami niemieckimi. Rosja to podobnie, jak Polska – kraj słowiański.
Ziemie, na których my żyjemy, dostały się już w czasie pierwszego rozbioru w 1772 roku pod panowanie austriackie. W naszym rejonie rzeką graniczną była na dość długim odcinku, bo od Oświęcimia po Sandomierz, rzeka Wisła.
Władca Austrii, cesarz Józef II, chciał wiedzieć jak najwięcej o przyłączonych do swojego państwa polskich ziemiach. Dlatego zarządził przeprowadzenie w miarę dokładnej lustracji, której wyniki miały zobrazować aktualny stan posiadania. Wynikiem prac lustracyjnych, był zestaw dosyć szczegółowych danych widniejących w dokumentach, które zyskały nazwę „metryki józefińskie”. Zawierają one między innymi również nazwiska ówczesnych właścicieli Jaśkowic. Dowiadujemy się dzięki temu, że w 1778 roku dobra w Jaśkowicach stanowiły własność księcia Józefa Radziwiłła – wojewody mińskiego. Pod rokiem 1789 odczytujemy nazwisko właściciela Jaśkowic – Szczepana Skrzyńskiego, a w 1791 roku wioska ta jest na stanie posiadania Michała Lebowskiego.
Powierzchnie gruntów dworskich wyliczono wtedy na 342 morgi i 817 sążni. Pola chłopskie miały łączną powierzchnię – 302 morgi i 1052 sążnie. Tak w jednym, jak i w drugim przypadku największą powierzchnię stanowiły pola orne. Przy dworze było ich ponad 232 morgi, zaś chłopi uprawiali 219 mórg tego typu ziemi. Spora była w tamtych czasach powierzchnia dworskich stawów rybnych – ponad 38 mórg. Stosunkowo niewiele było sadów. Niezbyt dużo było też łąk i pastwisk. Podobnie, jak dzisiaj, również i w tamtych czasach nie było praktycznie na terenie Jaśkowic obszarów leśnych.
Żyło wtedy w Jaśkowicach 49 rodzin chłopskich, uznawanych za poddanych właściciela dworu i obszaru dworskiego, czyli należącego do stanu szlacheckiego dziedzica. Takie było wówczas prawo, według którego pełnoprawnym obywatelem, był tylko ten, kto urodził się szlachcicem.
Wśród chłopów w najlepszej sytuacji byli kmiecie. Takich rodzin chłopskich było wtedy w Jaśkowicach pięć. Trzydzieści jeden rodzin zaliczyć można było do zagrodników, a trzynaście do chałupników. Osiem rodzin z pośród tych ostatnich nie posiadało w ogóle gruntu rolnego.
Wszystkie rodziny chłopskie miały obowiązek odrabiania pańszczyzny. Oznaczało to darmową pracę na dworskim folwarku przez określoną liczbę dni w roku. Wynikało to z tego, że chłopów uznawano za poddanych, a ziemia, którą uprawiali w ramach swoich gospodarstw, uważana była za własność dworską. Im więcej miała rodzina chłopska ziemi w użytkowaniu, tym większą liczbę dni ” na pańskim” musiała odrobić.
Tak się złożyło, że w wyniku przeprowadzonej lustracji, władze austriackie ulżyły nieco ciężkiej doli chłopów. Wydano w Wiedniu rozporządzenia, które zagwarantowały chłopom nieusuwalność z uprawianego gruntu pod warunkiem wypełniania powinności wobec pana. Ograniczono też wymiar pańszczyzny do najwyżej trzech dni z gospodarstwa w tygodniu na czym zyskali bardzo i jaśkowiccy chłopi. Tym najzamożniejszym zmniejszyła się pańszczyzna w skali roku o ponad 100 dni. Najbiedniejsi, czyli chałupnicy mieli na mocy nowych przepisów do odrobienia 12 dni w ciągu całego roku.
Analizując „metryki józefińskie” możemy sobie wyobrazić, jak wyglądały Jaśkowice ponad 200 lat temu. W obrębie tej miejscowości wyszczególnione były dwie niwy: Niwa Ponadgościeniec i Niwa Pod gościńcem.
W skład pierwszej niwy wchodził dwór i folwark pański, karczma pańska, droga ze wsi ku Krzyżu, pole za Stawiskami, pole Górka w Stawiskach, pole Dolne Stawiska, pole Górne Stawiska, droga od gościńca do Paszkówki, droga od wsi ku granicy brzezińskiej, pole na Łazach, pole Załazie, pole Pacuła, pole Pniówka.
Do Niwy pod Gościńcem należało pole Pniowiec, pole przy Młynie, pole W Stawie, pole Pasternik, pole W Łęgu, stawy pańskie za Krawczykiem /22 morgi/, pole Karkówka, droga Do Przewozu, pastwisko Wiklina, pole Na dołku, krzaki Karosek, pole Pastwisko dolne, pastwisko Olszyna, pole w Mościskach, pole Na Parszywienie, pole Na Zarębie. Wszystkie nazwy podane zostały w takim brzmieniu, jak zapisano je ponad 200 lat temu. Niektóre z nich z czasem zanikły, ale większość, jak widać przetrwała do dnia dzisiejszego.
Jaśkowice w XIX wieku.
Wiek XIX. Czas niezwykłych przemian. Pojawiają się nowe sposoby rządzenia państwami i nowe systemy gospodarcze. Jak z przysłowiowego rękawa sypią się wynalazki i odkrycia naukowo techniczne. Na wielką skalę zaczyna się wykorzystywać nowe źródła energii takie, jak węgiel, ropa naftowa, elektryczność. Lokomotywy i statki parowe rewolucjonizują transport. Wynalezienie telegrafu i radia niesłychanie zbliża ludzi umożliwiając im szybkie porozumienie nawet wtedy, gdy dzieli ich wielka odległość. Obserwuje się gwałtowny rozwój przemysłu i korzystne zmiany w rolnictwie. Zmienia się także codzienne życie ludzi. Wszystko to dotyczyło przede wszystkim Europy, a w szczególności krajów znajdujących się w jej zachodniej części.
Czy tego typu przemiany odczuwali w jakiś sposób żyjący wówczas mieszkańcy Jaśkowic? Zapewne tak, chociaż tempo tych przemian nie było tu aż tak duże, jak w innych częściach kontynentu europejskiego. Tu przecież była Galicja, czyli ziemie polskie pod zaborem austriackim. Tu była słynna „galicyjska bieda”, wynikająca z dużego gospodarczego zacofania. Słabo rozwijał się w tym rejonie przemysł, zacofane i prymitywne, nawet jak na tamte czasy było rolnictwo.
Ludzie jednak i tu w Jaśkowicach chcieli żyć lepiej i oprócz zwyczajowej pracy na roli, szukać czegoś nowego. To w tamtych czasach kształtowała się powoli opinia Jaśkowiana – zucha i trochę awanturnika zdolnego do zuchwałych, chociaż nie zawsze mądrych wyczynów, człowieka odważnego, porywającego się z przysłowiową „motyką na słońce”. Piszę „Jaśkowiana” mając świadomość, że powinno się z gramatycznego punktu widzenia pisać Jaśkowiczanina, ale tu, w tej okolicy, używało się zawsze w mowie potocznej, tego pierwszego określenia. Człowiek o takim charakterze nie zawahał się, kiedy nadarzyła się okazja do wyjazdu „za chlebem” w dalekie zagraniczne strony i chętnie zaciągał się „na flis” czyli do roboty na wiślanym galarach, którymi spławiano Wisłą towary do samego nawet Gdańska. Stamtąd po sprzedaniu galaru na opał, trzeba było w rodzinne strony wracać nieraz pieszo. A, że po powrocie z takiej wyprawy należało za ciężko zarobione pieniądze trochę pohulać, to już inna sprawa. Drżeli czasem przy takiej okazji w trosce o swój dobytek karczmarze w okolicznych wioskach, bo chłopcy z Jaśkowic poczynali sobie w takich sytuacjach ostro, przyśpiewując przy tym na krakowską nutę „…Jaśkowianie idą, Jaśkowianie stoją, bo się Jaśkowianie nikogo nie boją…”
W połowie XIX wieku, podobnie jak w całym cesarstwie austriackim, zanikła w tych stronach pańszczyzna. Chłopi, czyli rolnicy uzyskali osobistą wolność. Wolno też im było uprawianą przez siebie ziemię sprzedawać, wolno było bez zgody pana wieś opuścić. W obrębie wsi ukształtowały się dwie formy ziemskiej własności: obszar większy, czyli dworski i obszar mniejszy obejmujący gospodarstwa chłopskie.
Około 1870 roku obszar większy w Jaśkowicach stanowił własność Zofii Dąbskiej. Posiadała ona, jako dziedziczka dóbr jaśkowickich 248 mórg roli, 24 morgi łąk, 27 mórg pastwisk i 19 mórg lasu. Na posiadłość mniejszą składało się 321 mórg roli, 47 mórg łąk, 48 mórg pastwisk i 3 morgi lasu. W Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich zapisano, że były to grunta nadwiślańskie urodzajne. We wsi żyło wówczas 393 mieszkańców i wszyscy byli wyznania rzymsko-katolickiego.
Zofia Dąbska przejęła posiadłości w Jaśkowicach po ojcu Fryderyku Lgockim. Po jej śmierci właścicielem tych dóbr stał się Henryk Dąbski, który cały ten majątek sprzedał Antoniemu i Marii Zubrzyckim. Do sprzedaży doszło prawdopodobnie w 1892 roku, chociaż nie ma w tym względzie pewności i nie jest wykluczone, że stało się to nieco wcześniej.
Antoni Zubrzycki był lekarzem i wpadł na dosyć niezwykły pomysł. Postanowił założyć w Jaśkowicach uzdrowisko. Nie stało się to bez powodu. Nieopodal dworu było źródło, z którego wydobywała się woda, uznawana przez mieszkańców wioski za leczniczą i nazywana „wodą chrzanową”. Źródło to zostało zgodnie z ówczesnymi normami sanitarnymi zabezpieczone i w jego pobliżu pobudowano kilka uzdrowiskowych pensjonatów oraz niewielką kaplicę z przeznaczeniem dla kuracjuszy, szczególnie tych, zaliczanych do stanu duchownego. Być może przebudowano w tym czasie budynek dworski i zaadaptowano go również dla potrzeb uzdrowiska. W jego nieistniejącym już dziś zachodnim skrzydle mieściły się prawdopodobnie pokoje dla zamożniejszych kuracjuszy.
Zaistnienie uzdrowiska w obrębie wioski musiało mieć spory wpływ na życie jej mieszkańców, a było ich pod koniec XIX wieku 528 w 91 domach. Na pewno wielu z nich znalazło w tym nowym kurorcie pracę. Obserwowanie przybywających do wsi kuracjuszy, dawało miejscowym jakieś wyobrażenie o tym, co się aktualnie w świecie dzieje, jak gdzie indziej ludzie żyją, jak się ubierają, odżywiają, bawią, odpoczywają, leczą.
Być może jeszcze pod koniec XIX wieku urządzono w Jaśkowicach przystanek kolejowy /na początku XX wieku był już na pewno/, o który wystarał się najprawdopodobniej właściciel uzdrowiska. Wspierało go w tych staraniach mocno kierownictwo szkoły rolniczej z Czernichowa. Trasa kolejowa z Oświęcimia do podkrakowskiego Podgórza uruchomiona została na początku lat osiemdziesiątych XIX wieku. Istniała też pod koniec XIX stulecia w Jaśkowicach straż pożarna. Nie było jeszcze szkoły, ale dzieci od połowy tego wieku mogły uczęszczać i uczęszczały do szkoły w Pobiedrze. Jaśkowice należały ówcześnie do tamtejszego obwodu szkolnego.
Bibliografia:
- Słownik historyczno geograficzny województwa krakowskiego w średniowieczu opr. przez PAN w Krakowie
- Metryki Józefińskie udostępnione przez PAN w Krakowie
- Julian Zinkow „Wokół Kalwarii Zebrzydowskiej i Lanckorony”
- Kwartalnik Historyczny Towarzystwa Historycznego we Lwowie – 1913 rok
- Bolesław Marczewski „Powiat wadowicki pod względem geograficznym, statystycznym i historycznym”
- Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich wydany pod redakcją Bronisława Chlebowskiego, Władysława Walewskiego i Filipa Sulimierskiego w roku 1880 i 1886
- A. Siemionow „Ziemia wadowicka”
Szkoła Podstawowa im Kornela Makuszyńskiego w Jaśkowicach – krótki zarys dziejów tej placówki oświatowej.
Okoliczności powstania szkoły.
Wioska Jaśkowice istnieje od dawna, można nawet powiedzieć, że od bardzo dawna, bo jej historia sięga XIII wieku. Sama zaś nazwa Jaśkowice pojawiła się w dokumentach po raz pierwszy w 1363 roku.
Nie jest celem niniejszego opracowania sięganie do aż tak odległej przeszłości. Przedmiotem zainteresowania będzie w tym przypadku pojawienie się systemu zorganizowanego szkolnictwa na terenie tej miejscowości, czyli mówiąc krótko powstanie szkoły i jej oświatowa oraz wychowawcza działalność wśród miejscowej ludności. Chodzi tu o szkołę powszechną, a więc taką, do której każde dziecko chodzić powinno.
„…Działo się w Pobiedrze dnia 24 czerwca 1858 roku. Plenipotenci z Paszkówki i Pobiedra Stanisław Cichoń + Kazimierz Dziezic. Plenipotenci z Benczyna z Benczynkiem + Jan Balcer + Jędrzej Pituła.
Plenipotenci z Wielkich Dróg z Trzebolem +Wojciech Adamus + Michał Kozianka.
Plenipotenci z Sosnowic Sebastian Olszowiec, Stanisław Kutermak.
Plenipotenci z Jaśkowic +Antoni Mętel + Jan Drzyzga. Nieumiejących podpisałem Feliks Łupieński.
Wojciech Pawlik jako świadek
Wiktor Słoński dtto.
W mojej przytomności Ksiądz Józef Dzielski pleban miejscowy…”
Powyżej przytoczono końcowy fragment dokumentu dotacyjnego /widocznego w całości na zdjęciu/, spisanego na okoliczność założenia szkoły w Pobiedrze, do której miały uczęszczać również dzieci z Jaśkowic. Była to szkoła trywialna, nauczająca czytania, pisania i katechizmu, w której nauka miała trwać przez cztery lata. Nauka w takiej szkole była bezpłatna, a obowiązek uczęszczania do niej miały na mocy ustawy z 1872 roku wszystkie dzieci od szóstego do dwunastego roku życia. Na mocy kolejnej ustawy Sejmu Galicyjskiego z 1895 roku stała się ta szkoła zapewne sześcioletnią szkołą wiejską z takimi przedmiotami nauczania jak: religia, język polski, czytanie, pisanie, rachunki połączone z nauką o formach geometrycznych, rysunki, śpiew. Uczące się w takiej szkole dzieci miały marne widoki na przyszłość. System kształcenia w ludowych szkołach wiejskich nie dawał praktycznie żadnych możliwości dalszego kontynuowania nauki na poziomie szkoły średniej. Wymienione w tym dokumencie wioski zobowiązywały się do wspólnego ponoszenia kosztów utrzymania tej szkoły do czasu, kiedy któraś z nich będzie w stanie własną szkołę założyć i utrzymać.
Czas ten nastał w 1905 roku. Wtedy to z wymienionego wyżej związku szkolnego wyodrębniły się między innymi Jaśkowice, gdzie w ciągu roku szkolnego 1905/1906 istniała klasa eksponowana. Oznacza to prawdopodobnie zaistnienie nauki szkolnej w Jaśkowicach, ale pod nadzorem szkoły w Pobiedrze.
Samodzielna już szkoła powstała w Jaśkowicach w 1906 roku. Była to sześcioletnia szkoła jednoklasowa. Tak określano wówczas szkołę posiadającą jedną salę lekcyjną i jednego nauczyciela. O tym, że taka szkoła powstała właśnie wtedy świadczy pierwszy zapis w Dzienniku czynności urzędowych, którego dokonano 12 września 1906 roku. Również w metryce, będącej wykazem dzieci mających obowiązek uczęszczania na naukę codzienną pierwsze zapisy dotyczą roku szkolnego 1906/1907.
Jakże inaczej wyglądała wtedy wioska, jak inne niż dzisiaj było wówczas w niej życie. Z opracowania Bolesława Marczewskiego pt. „Powiat wadowicki pod względem geograficznym statystycznym i historycznym” wydanym w 1897 roku dowiadujemy się, że Jaśkowice liczyły na przełomie XIX i XX wieku 91 domów, w których żyło 528 ludzi. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że w 1870 roku mieszkańców było 393, to łatwo zauważyć, że nasza wioska musiała być w tamtych czasach bardzo rozwojowa.
W tak dużej społeczności szkoła była bardzo potrzebna i w końcu w jakiś sposób powstała. Jak to się dokonało i z czyjej inicjatywy, dokładnie nie wiadomo. Można się domyślać, że spory udział miał w tym dziele właściciel majątku dworskiego pan Władysław Grabowicz, który w początkach istnienia szkoły był przewodniczącym Rady Szkolnej Miejscowej. Zrezygnował z tej funkcji w 1908 roku o czym Zarząd Szkoły powiadamiał pismem z dnia 20.06.1908 roku c.k. Radę Szkolną Okręgową w Wadowicach.
Szkoła w Jaśkowicach już była, ale nie posiadała własnego budynku i to zapewne stanowiło wielkie utrudnienie dla jej właściwej działalności w początkowym okresie istnienia. Nasuwa się w tym przypadku pytanie: gdzie odbywała się nauka? Prawdopodobnie wynajmowano jakąś izbę dla potrzeb szkoły u któregoś z bogatszych gospodarzy. Niewykluczone, że jakiegoś wsparcia w tym zakresie udzielał miejscowy dwór, skoro wspomniany wyżej pan Grabowicz był w działalność oświatową dość mocno wtedy zaangażowany.
Była szkoła, ale nie miała praktycznie żadnego majątku. Takie spostrzeżenia nasuwają się podczas przeglądania pierwszych zapisów widniejących w założonej w 1907 roku Księdze inwentarzowej. Ale w 1908 roku jest już inaczej. W dziale I ” grunta szkolne” przekreślony został zapis „żadne”. Poniżej zapisano: ” Kawałeczek gruntu pod szkołę i do szkoły należący jest zahipotekowany na Fundusz szkolny miejscowy. Składa się z następujących parceli gruntowych Lwh: 665/2 i 666/5. Obszar pareli 665/2 wynosi 2, 89 a, a obszar parceli 666/5 wynosi 32,2 a. Parcele te nabyte na własność kontraktem kupna i sprzedaży z daty: Kalwaria 6 marca 1908 r. zatwierdzonym uchwałą Wydziału Rady Powiatowej w Wadowicach z dnia 11 kwietnia 1908 r.”.
Wioska drewniana, szkoła murowana.
Jeśli więc w 1908 roku zakupiono grunt pod szkołę, to do jej budowy przystąpiono zapewne nieco później. Kiedy to się stało? Dokładnie nie wiadomo. Prawdopodobnie budowę rozpoczęto w 1910 roku. Pewne jest natomiast to, że nowy budynek szkolny oddano do użytku w 1911 roku. W Dzienniku czynności Rady Szkolnej Miejscowej w dniu 16 września 1911 roku zapisano: ” Zarząd szkoły w Jaśkowicach donosi o ustąpieniu z wynajętych izb szkolnych, oraz zaniechaniu nauki z powodu nie urządzenia nowego budynku”. Zapis z 17 września 1911 roku mówi o tym, że c.k. Rada Szkolna Okręgowa w Wadowicach zawiadamia o kolaudacji budynku szkolnego w Jaśkowicach w dniu 19 września 1911 roku o godzinie drugiej trzydzieści po południu. /Kolaudacja to stwierdzenie zgodności wykonania budowli z planem budowy i kosztorysem./
Oddanie do użytku nowego budynku od razu podniosło rangę szkoły. W Dzienniku czynności urzędowych zapisano, że od dnia 1 września 1911 roku następuje zmiana szkoły w Jaśkowicach z jednoklasowej na dwuklasową. Stało się to na podstawie orzeczenia wydanego przez c.k. Radę Szkolną Krajową urzędującą we Lwowie. Szkoła dwuklasowa według ówczesnych przepisów to taka, w której są dwie sale lekcyjne i zatrudnia się dwóch nauczycieli.
Jakże okazale musiał się prezentować gmach nowej szkoły na tle ówczesnych Jaśkowic, gdzie podobnie, jak we wszystkich innych okolicznych wioskach w zdecydowanej większości przeważały budynki drewniane, najczęściej pokryte słomianą strzechą. Murowany był dwór, pawilon uzdrowiskowy, dwie niewielkie kaplice, budynek stacji PKP i być może były jeszcze we wsi jakieś dwa, trzy murowane chłopskie domy. Mimo różnych niedoskonałości i niedociągnięć zaistniałych w czasie budowy, o których będzie jeszcze mowa w tym opracowaniu, można jednak z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że wybudowano wtedy szkołę w Jaśkowicach z myślą nie tylko o współczesności, ale także z myślą o przyszłości. Nie przewidywali zapewne projektanci i budowniczowie tego, że ich dzieło przetrwa tak długo i służyć będzie tylu przyszłym pokoleniom. Że w tym samym budynku szkolnym zdobywać będą wiedzę dzieci, dla których szczytem techniki użytkowej były konne zaprzęgi, prymitywne gospodarskie narzędzia, świeczka, lampa naftowa czy ciągnąca pociąg parowa lokomotywa, jak też i dzieci nie rozstające się praktycznie z komputerami, nie wyobrażające sobie życia bez samochodów, telefonów komórkowych, telewizorów, domowych wygód w postaci instalacji elektrycznych, kanalizacyjnych, centralnego ogrzewania itp.
Dziś z perspektywy czasu możemy powiedzieć, że ówcześni budowniczowie postawili szkołę stanowczo za dobrą. Budowali polską szkołę, jakby nie było w austriackim przecież państwie. I ta szkoła przetrwała dwie światowe wojny i wiele różnych okresów lepszego, lub gorszego rozwoju państwa polskiego. I trwała jak opoka, odporna zarówno na wszelkiego rodzaju przeciwności, jak również na bardziej pozytywne wobec niej działania, których niestety w całej jej historii nie było za wiele. Nie zaszkodziła jej zbytnio ani pierwsza wojna światowa w latach 1914-1918, ani niemiecka okupacja w latach 1939 – 1945, nie zmieniły specjalnie jej zewnętrznego wyglądu rządy w ramach PRL- u. Nie odcisnęły się też jakimś szczególnie pozytywnym piętnem czasy zarówno drugiej, jak i obecnej trzeciej Rzeczpospolitej. Po drugiej wojnie światowej, szkoła ta była najpierw siedmioklasową szkoła podstawową, a później począwszy od roku 1966 szkołą ośmioklasową. Parokrotnie podejmowano próby jej rozbudowy, albo wręcz budowy obok niej nowego obiektu, ale wszystko to kończyło się na etapie planowania. Były projekty, były nawet kupowane jakieś materiały budowlane, były powoływane komitety budowy, jednak do realizacji tego zadania, jak dotychczas, nie doszło. Mało tego, po kolejnej reformie oświaty oraz powołaniu do życia w 1975 roku szkół zbiorczych, szkoła w Jaśkowicach spadła do poziomu trzyklasowego i straciła samodzielność stając się filią zbiorczej szkoły w Zelczynie.
Samodzielną placówką stała się szkoła w Jaśkowicach w 1984 roku, kiedy to podniesiono jej stopień organizacyjny do poziomu szkoły sześcioklasowej, a w następnych latach stała się na powrót szkołą ośmioklasową.
Od 1999 roku jest znowu w Jaśkowicach za sprawą kolejnej reformy oświatowej szkoła sześcioklasowa.
To, co wybudowano w 1911 roku, stoi do dzisiaj, chociaż nie wszystko, o czym możemy się przekonać czytając zapis w dziale II Księgi inwentarzowej pod hasłem „Budynki szkolne”:
1. Budynek szkolny murowany, kryty dachówką, o dwóch salach naukowych, trzech ubikacjach służących na mieszkanie kierownikowi szkoły wraz z piwnicą i strychem.
2. 5 m70 cm długi i 5 m szeroki, murowany, dachówką kryty budynek, w którym znajduje się pięć oddziałów wychodkowych od strony zachodniej, a od strony wschodniej dwie komórki jedna jako drewutnia, a druga jako stajenka do użytku kierownika szkoły wraz ze stryszkiem nad tym budynkiem się znajdującym.
3. 8 m60 cm długa, a 2 m szeroka szopa drewniana, kryta dachówką, od strony zachodniej do użytku kierownika, a od wschodniej do użytku szkoły /skład węgla/.
Budynków zapisanych w punkcie 2 i 3 obecnie już nie ma. Zostały rozebrane, jako, że w dzisiejszym czasie nie są już do niczego potrzebne.
Wygląd zewnętrzny budynku szkolnego na przestrzeni tych ponad 90 lat zmienił się w niewielkim stopniu. Gdzieś, chyba na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych dwudziestego wieku, mieszkanie dla kierownika szkoły urządzono w obrębie strychu. Dzięki temu posunięciu szkoła zyskała dwie dodatkowe sale lekcyjne. Z czasem mieszkanie to przestało być przydatne do użytku i jego pomieszczenia zaczęto wykorzystywać dla potrzeb szkoły. W 1985 roku po wykonaniu nad częścią południową szkoły żelbetowego stropu, na miejscu dawnego mieszkania powstała sala lekcyjna i wygospodarowano niewielkie pomieszczenia z przeznaczeniem na kancelarię.
Coś z życia szkoły w pierwszym okresie jej istnienia – w szkole, jak to w szkole, nie zawsze dobrze, nie zawsze źle.
Szkoła jest z natury rzeczy taką instytucją, w której choćby nie wiadomo ile wkładać starania, to i tak mniejsze, czy większe trudności muszą się pojawić. Tak też było i jest w przypadku szkoły w Jaśkowicach. Kiedy szkoła ta powstawała, życie ludności wiejskiej na tym terenie było niewyobrażalnie trudne. Przysłowiowa „galicyjska bieda” nie była również obca mieszkańcom ówczesnych Jaśkowic. Galicyjska, bo były to tereny tzw. Galicji. Tak nazywano ziemie polskie należące do zaboru austriackiego. Niepodległe państwo polskie wtedy nie istniało. Ziemie polskie znajdowały się od końca XVIII wieku pod obcym – rosyjskim, pruskim i austriackim panowaniem. Panowanie austriackie nie było tak uciążliwe dla Polaków, jak rządy rosyjskie czy pruskie, ale sytuacja gospodarcza bardzo zacofanej pod względem postępu techniczno-ekonomicznego Galicji była bardzo trudna. Biednych ludzi, a więc i biednych dzieci w Jaśkowicach, nie brakowało. Tak się jakoś złożyło, że pierwszy zapis w Dzienniku czynności urzędowych szkoły ludowej w Jaśkowicach dotyczył 10 książek przysłanych przez c.k. Radę Szkolną Okręgową w dniu 12 września 1906 roku, z których 9 miało być przeznaczone dla „ubogiej dziatwy”.
Trudno się żyło w czasach zaborów, ale też niewiele lepiej powodziło się ludziom na wsi w odrodzonej po 1918 roku niepodległej Polsce, nazywanej przez historyków drugą Rzeczpospolitą. I w jednym i w drugim okresie czasu placówki oświatowe przeżywały podobne kłopoty. Czytając zapisy w dawnych dokumentach, dowiadujemy się , że ciągle brakowało pieniędzy na właściwe utrzymanie i wyposażenia szkoły w Jaśkowicach. Najgorszy zawsze był czas zimowy, kiedy to często z powodu braku opału, trzeba było szkołę w zależności od pogody na dłuższy lub krótszy okres czasu zamykać.
Wydawać by się mogło, że wprowadzenia się szkoły do nowego budynku, ograniczy maksymalnie różnego rodzaju trudności i kłopoty. Tak jednak nie było. Problemów związanych z prawidłowym funkcjonowaniem tej placówki nadal nie brakowało. Doszły jeszcze dodatkowo sprawy związane z koniecznością usunięcia usterek wykazanych podczas przeprowadzania kolaudacji. Trwała w związku z tym dosyć długa wymiana korespondencji pomiędzy c.k. Radą Szkolną Okręgową, a budowniczym szkoły panem Andrzejem Chrostkiem. W dodatku na początku grudnia 1912 roku w jednej sali lekcyjnej rozwalił się piec. Jeszcze 14 stycznia 1912 roku wzywano pana Chrostka do jego naprawy. Począwszy od 1912 roku c.k. Rada Szkolna Okręgowa apelowała do Rady Szkolnej Miejscowej w sprawie konieczności wybudowania studni przy szkole w Jaśkowicach.
Od 1914 do 1918 roku trwała I wojna światowa. W 1918 roku tworzyło się niepodległe państwo polskie. Nie obeszło się przy tej okazji bez zbrojnych działań wojennych. Były powstania na Górnym Śląsku i w Wielkopolsce, były walki o Lwów, była wojna z bolszewicką Rosją radziecką. Tu, na naszych ziemiach nie było na szczęście żadnych działań wojennych, ale ten czas niepokojów odcisnął też swoje piętno na miejscowej szkole, w której przez jakiś czas stacjonowało wojsko. W wyniku tego poczynione zostały poważne szkody w obrębie budynku, co zapisane zostało między innymi w protokole przekazania szkoły nowemu kierownikowi spisanym dnia 24 października 1920 roku. Odszkodowanie za użycie sal szkolnych przez wojsko zostało też przyznane szkole w dniu 7 września 1915 roku, a więc w początkowym okresie trwania I wojny światowej. Dzisiaj może to zabrzmieć trochę śmiesznie, ale w dniu 17 lipca 1917 roku w Dzienniku czynności urzędowych zapisano: „Oddać dzwonek szkolny dla potrzeb zarządu wojskowego”.
Stosunkowo ubogie było też wyposażenie szkoły w Jaśkowicach w meble i pomoce naukowe. Świadczy o tym pierwszy wpis do księgi inwentarzowej, założonej w 1907 roku.
W dziale IV wyszczególniono następujące pozycje:
1. 1 katedra z drzewa miękkiego.
2. 10 ławek z miękkiego drewna
3. 1 krzesło z twardego drewna
4. 1 tablica
5 1 piec kaflowy
6. 1 miseczka na gąbkę
7. 1 gąbka
8. 1 dzwonek / później pani Olga Sajewicz dopisała: „dzwonka nie ma”/
9. 1 szczotka do zamiatania / później pan Muszyński dopisał: „zniszczona!”/
10. 1 pieczątka /komplet/
11. 1 kłódka do klasy /później pan Muszyński i pani Sajewicz dopisali: „kłódki brak!”/
To pierwszy wpis – roku nie podano. Dalej jest jego kontynuacja, ale już z innym charakterem pisma.
12. 1 katedra i 2 gradusy
13. 1 szafa na akta
15. 2 Krzyże
16. 1 krzesło
17. 12 ławek
18. 1 piec kaflowy
Być może pozycje od 12 do 18 stanowiły wyposażenie drugiej Sali lekcyjnej.
Jak wyglądała sala lekcyjna z takim wyposażeniem? Dzisiejszym uczniom trudno by było ją sobie wyobrazić. Na zbitej z grubych drewnianych desek i pomazanej jakimś czarnym smarem podłodze stały ustawione przeważnie w dwóch rzędach szkolne ławki. Taka ławka była wówczas najczęściej czteroosobowa i wykonana z drewna. Siedzenie zmontowane było na stałe z blatem do pisania, który był lekko pochylony w stronę siedzących uczniów. U góry blatu wydrążone były wąskie rowki. Tam uczniowie mogli sobie położyć przybory do pisania bez obawy, że te, mogą się stoczyć po pochyłości blatu ławki. Między tymi rowkami były wywiercone otwory, do których wkładało się kałamarze z atramentem. Pod blatem mieścił się schowek na zeszyty i książki.
Przed ławkami, w pewnej od nich odległości, stała katedra, a na niej ustawione było okazałe zazwyczaj nauczycielskie biurko. Katedra stanowiła po prostu drewniane podwyższenie, które w pewien sposób dodawało nauczycielowi powagi i splendoru oraz umożliwiało lepszą obserwację klasy. Gdzieś obok katedry, w miarę wolnego miejsca ustawiona była na specjalnym trójnogu szkolna tablica. W jej pobliżu ustawiano nieraz w ramach „kącika czystości” miednicę z wodą postawioną na specjalnym, przeznaczonym do tego celu taborecie.
W jednym rogu klasy stał piec kaflowy. Między nim, a ścianą suszyło się przeznaczone na rozpałkę drewno, a obok niego stała blaszana paczka z kawałkami węgla, łopatką i pogrzebaczem, żeby w razie chłodu można było wzmocnić palenie. Nie był zazwyczaj w stanie taki piec ogrzać w wystarczającym stopniu szkolnego pomieszczenia i w czasie niskich zimowych temperatur uczniowie i nauczyciele pozostawiali na sobie wyjściowe zimowe ubrania.
Dzieci, czyli uczniowie.
W początkowym okresie istnienia szkoły w Jaśkowicach liczba ludności tej wioski była blisko dwukrotnie mniejsza niż obecnie, ale dzieci w szkole wcale nie było mniej niż dzisiaj. Wynikało to z tego, że zupełnie inny był układ demograficzny wioski. Rodziny były w większości przypadków wielodzietne zaś średnia wieku mieszkańców o wiele niższa.
Wychowywane w kiepskich warunkach higienicznych, często niedożywione i marnie ubrane dzieci były bardzo podatne na różnego rodzaju schorzenia. Szerzące się wśród nich choroby przybierały od czasu do czasu rozmiary epidemii. I tak na przykład pod koniec sierpnia 1908 roku przyszło duże nasilenie zachorowań na koklusz, a nieco później można było mówić o epidemii szkarlatyny, o czym Zarząd szkoły informował w dniu 26 września 1908 roku c.k. Radę Szkolną Okręgową. W styczniu 1910 roku pojawiła się znowu wśród dzieci szkarlatyna i jeszcze na dodatek dyfteria. W lipcu 1915 roku mówiło się o epidemii odry. Od 16 maja 1924 r. do końca roku szkolnego zamknięto szkołę z powodu ospy. To tylko niektóre przypadki masowych zachorowań, które w tych czasach powtarzały się nagminnie.
Niezwykle przykrą i wstydliwą sprawą, która również utrudniała właściwe funkcjonowanie szkoły było posyłanie dzieci ” na służbę”. Bywało, że nawet kilkuletnie dzieci z ubogich wiejskich rodzin były odsyłane „na służbę”, czyli do pracy u bogatszego gospodarza. Nie chodziło tu nawet o jakiś większy zarobek. Korzystne w takim przypadku było nawet i to, że w rodzinie ubyła na jakiś czas jedna osoba do wyżywienia. A, że służba miała miejsce nieraz i w innej wiosce, to rodzice często prosili szkołę o zwolnienie takiego dziecka, z obowiązku do niej uczęszczania. W Metryce szkolnej i w Dzienniku czynności urzędowych, takich przypadków zwłaszcza w początkowych latach funkcjonowania szkoły odnotowywano dużo.
Ubóstwo, służba i częste choroby miały duży wpływ na sprawy związane z uczęszczaniem do szkoły. W wielu rodzinach nie przyjmowano do wiadomości istnienia czegoś takiego, jak obowiązek szkolny. Wiele dzieci nie uczęszczało regularnie do szkoły, dużo było takich, które nie kończyły szkoły nawet na poziomie podstawowym. I niewiele w tym zakresie pomagały urzędowe groźby, czy też nawet nakładanie kar pieniężnych na rodziców, które zresztą z powodu wielkiego nieraz ubóstwa zainteresowanych po prostu umarzano.
W okresie zaborów dzieci w Jaśkowicach podobnie, jak to miało miejsce w innych szkołach ludowych na terenie Galicji pobierały naukę w ramach następujących przedmiotów: religia, czytanie, pisanie, język polski, rachunki połączone z nauką o formach geometrycznych, rysunki, śpiew. Oceniano zachowanie / chwalebne, zadowalające, odpowiednie, mniej odpowiednie, nieodpowiednie/, pilność / wytrwała, zadowalająca, dostateczna, mała, niejednostajna/, porządek zewnętrzny ćwiczeń piśmiennych / bardzo staranny, staranny, mniej staranny, niestaranny, niedbały/. Były też oceny z przedmiotów: bardzo dobry, dobry, dostateczny, mierny, niedostateczny.
W wolnej już Polsce 7 lutego 1919 roku ukazał się dekret Naczelnika Państwa, z którego wynikało, że obowiązek szkolny dotyczy dzieci między siódmym a czternastym rokiem życia, a gminy mają obowiązek zakładania bądź utrzymania istniejących szkół w każdej miejscowości, gdzie jest co najmniej 40 dzieci w wieku szkolnym. Rozporządzeniem z dnia 29 listopada 1919 roku Rada Szkolna Krajowa poleciła wprowadzenie do szkół pisowni polskiej ujednoliconej dla całej Rzeczpospolitej Polskiej. Ustawa z 17 lutego 1922 roku mówiąca o zakładaniu i utrzymaniu siedmioletnich szkół powszechnych uzależniała stopień organizacyjny od liczby dzieci w obwodzie szkoły. Przy liczbie dzieci nie przekraczającej 60 tworzono siedmioletnie szkoły jednoklasowe. W Jaśkowicach była siedmioletnia szkoła dwuklasowa. Oznaczało to, że dzieci w takiej szkole powinno być nie mniej niż 60 i nie więcej niż 100 i, że powinno z nimi pracować przynajmniej dwóch nauczycieli. Jeśli idzie o przedmioty nauczania to ustawa przewidywała w tego typu szkole takie jak: religia, język polski, rachunki z geometrią, przyroda, geografia, historia, rysunki, śpiew. Nieco inna była też skala ocen. Z poszczególnych przedmiotów były następujące oceny: bardzo dobry, dobry, dostateczny, niedostateczny. Oceniano również zachowanie / bardzo dobre, dobre, odpowiednie, nieodpowiednie/, pilność / bardzo dobra, dobra, dostateczna, niedostateczna/, porządek ćwiczeń piśmiennych / bardzo staranny, staranny, mniej staranny, niedbały/. Tego wszystkiego uczono w szkole, która nazywała się najpierw Szkoła ludowa 2 klasowa mieszana, a później 2 klasowa Publiczna Szkoła Powszechna w Jaśkowicach pow. wadowicki.
Nie samą nauką żyli uczniowie szkoły w Jaśkowicach w początkowym okresie jej istnienia. Zdarzały się też od czasu do czasu jakieś uroczystości, ważne dla szkoły wydarzenia, wycieczki. Niektóre z nich zostały udokumentowane i dlatego można je w tym opracowaniu wyszczególnić.
grudnia 1908 roku Zarząd szkoły w Jaśkowicach zawiadamiał c.k. Radę Szkolną Okręgową, że w dniu 5 grudnia 1908 r. odbędzie się w parafii tutejszej uroczysty poranek na cześć Ojca Świętego, w którym dziatwa szkolna bierze udział i w dniu tym nauki nie będzie.
21 listopada 1916 r. dzieci miały uczestniczyć w nabożeństwie w rocznicę śmierci cesarza monarchii austro-węgierskiej Franciszka Józefa I.
15 października 1917 roku był dzień wolny od nauki z okazji obchodów stuletniej rocznicy śmierci Tadeusza Kościuszki.
19 marca 1921 roku był dniem wolnym od nauki, „…święcony uroczyście i manifestacyjnie za przyłączeniem Górnego Śląska do Polski”.
21 marca 1921 roku miał miejsce pochód manifestacyjny zorganizowany przez kierownika szkoły.
17 czerwca 1922 roku kierownik szkoły urządza ze swoimi dziećmi wycieczkę naukową do Krakowa.
Nauczyciele uczący w latach 1906-1975.
Wszystko wskazuje na to, że pierwszą nauczycielką uczącą w szkole w Jaśkowicach była Helena Sośnicka. Jej nazwisko pojawia się w Dzienniku czynności urzędowych tam, gdzie widnieją zapisy dotyczące 1908 roku. Można przypuszczać, że była ona również pierwszą osobą, do której należało kierowanie szkołą. Nie jest to jednak stuprocentowo pewna informacja. Jej wiarygodność podważa trochę zapis w Dzienniku czynności urzędowych z dnia 29 września 1911 r. mówiący o powierzeniu tymczasowego kierownictwa szkołą Helenie Sośnickiej. Ze stwierdzenia, że było to kierownictwo tymczasowe może wynikać, że był wcześniej zatrudniony na tym stanowisku jakiś inny nauczyciel, którego nazwiska nie ma w tych dokumentach, które przetrwały do dnia dzisiejszego. W następnych latach kierownikami tej szkoły były następujące osoby:
1912 – 1919 August Bohm
1919 – 1920 Olga Sajewicz / kierownictwo tymczasowe/
1920 – 1922 Franciszek Muszyński
1923 – 1952 Piotr Janus
1953 – 1966 Mieczysław Chwała
1966 – ? Florentyna Podgórska
? – 1972 Elżbieta Szczepaniak
1972 – 1975 Józef Ignacyk
Niewiele w sumie pozostało informacji o dawnych nauczycielach, pracujących w szkole w Jaśkowicach. Można się o nich trochę dowiedzieć z zapisów dokonanych w Dzienniku czynności urzędowych szkoły ludowej w Jaśkowicach i w Dzienniku czynności Rady Szkolnej Miejscowej. Zapis z 8 listopada 1909 roku informuje o tym, że Helena Sośnicka ma uczyć w wymiarze 34 godzin tygodniowo, natomiast Wanda Szypulanka 30 godzin tygodniowo. Były więc już w tym początkowym okresie istnienia szkoły zatrudnione dwie siły nauczycielskie, chociaż stopień organizacyjny przewidywał istnienie w Jaśkowicach szkoły jednoklasowej. W 1911 roku dotychczasowa nauczycielka w szkole w Pobiedrze Maria Bobakówna, przyszła do pracy w Jaśkowicach. W następnym roku 1912 Wanda Szypulanka przeniesiona została najpierw do Tłuczani, a później do Jaszczurowej. 26 czerwca 1912 roku dekret na stałą posadę w Jaśkowicach otrzymała Olga Sajewicz, której 3 października 1919 roku powierzono tymczasowe kierownictwo szkoły z prawem zajęcia mieszkania w budynku szkolnym po upływie kwartału przysługującego rodzinie po świętej pamięci Auguście Bohmie. W międzyczasie przyszła do szkoły w Jaśkowicach Zofia Flakówna, którą zatrudniono z dniem 3 września 1918 roku. 30 października 1920 roku żona ówczesnego kierownika, Henryka Muszyńska starała się o przydzielenie jej w tutejszej szkole nauki robót ręcznych kobiecych. 19 stycznia 1921 roku Olga Sajewicz wyjechała z rzeczami w niewiadomym kierunku bez powiadomienia kierownictwa szkoły. 23 stycznia 1922 roku nauczycielka Zofia Flakówna przedłożyła udokumentowaną prośbę o zmianę nazwiska rodowego na: Zofia Konstancja Zetowska urodzona w Krakowie 29 lutego 1892 roku. Pani Zetowska nie zawsze jest zadowolona z pracy w Jaśkowicach. Przychodzi, odchodzi, bierze dłuższe urlopy, przebywa czasem na zwolnieniach lekarskich, ale mimo wszystko jej związek z Jaśkowicami przetrwał aż do początku lat pięćdziesiątych dwudziestego wieku. W międzyczasie pojawiła się w szkole w Jaśkowicach jej młodsza siostra Janina Zetowska, która pracowała tu jeszcze w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. W latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych, w czasie, gdy szkołą kierował pan Mieczysław Chwała uczyły w niej między innymi panie: Janina Zetowska, Danuta Morek, Jadwiga Sadowy, pani Liskiewicz, pani Sosnowska, pani Lubas, pan Szymanek, pani Krystyna Ciuła, pani Kałuska, pani Hansel. Później, na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych a szkole w Jaśkowicach pracowały panie: Wiesława Śliwka Wiatr, Irena Dudzik, Wiesława Pabian, Zuzanna Ignacyk oraz pan Bronisław Bieś. Zawsze też, uczyli religii księża, za wyjątkiem czasów, kiedy władze nauki religii w szkole zakazywały tak, jak to miało miejsce w roku szkolnym 1954/55. Po 1956 roku religia na pewien czas wróciła do szkół, jako przedmiot nadobowiązkowy. W 1961 roku nauczania religii w szkołach całkowicie zakazano. Zakaz ten przestał obowiązywać dopiero po zmianach ustrojowych w Polsce zaistniałych po 1989 roku. Zachowały się w dokumentach nazwiska uczących religii w Jaśkowicach proboszczów z Pobiedra – Ludwika Konopnickiego i Walentego Przebindy. Było wielu księży katechetów, których nazwiska trudno obecnie odtworzyć. Nie wszystkie też nazwiska nauczycieli pracujących w tutejszej szkole zostały w tym opracowaniu wymienione. Tak to się dzieje, kiedy pamięć ludzka jest ulotna, a dawne dokumenty nie zawsze są dostępne, a jak już są osiągalne to niekoniecznie zawierają takie dane, jakie by się chciało uzyskać.
Z tych też powodów powyższe opracowanie dalekie jest od doskonałości i czytając je można odczuwać pewien niedosyt. Dostrzegalne są braki wiadomości z niektórych okresów czasu. Dotyczy to zarówno ważnych wydarzeń, jak i ludzi związanych ze Szkołą Podstawową im. Kornela Makuszyńskiego w Jaśkowicach.
Można więc to dosyć luźne i pobieżne opisanie dziejów szkoły potraktować jako wstęp do poważnej pracy nad szczegółową monografią tej jakże zasłużonej dla tutejszego środowiska placówki oświatowej.
Wykaz materiałów źródłowych wykorzystanych do opracowania tematu:
1. Metryka szkolna czyli wykaz dzieci będących w wieku zobowiązującym do uczęszczania na naukę codzienną. Pierwsze zapisane w tym wykazie dziecko urodzone było w 1984 r. Ostatnie zapisy dotyczą rocznika 1930.
2. Dziennik czynności urzędowych Szkoły ludowej w Jaśkowicach prowadzony od 12 września 1906 r. do 20 listopada 1925 r.
3. Dziennik czynności Rady Szkolnej Miejscowej w Jaśkowicach prowadzony Od 12 września 1911 r. do 15 lutego 1928 r.
4. Inwentarz majątku i dochodów funduszu szkolnego miejscowego w Jaśkowi- cach założony w 1907 roku.
5. Kronika Szkoły Podstawowej w Paszkówce.